Korfanty zdawał sobie doskonale sprawę z tego jak bardzo kruchy był sukces powstania i jak łatwo można go było zaprzepaścić. Wybrał trudną drogę lawirowania pomiędzy koniecznością utrzymania zajętego terenu i polityki demonstrowania gotowości ustępstw wobec aliantów.


Wojciech Korfanty nie chciał dopuścić do eskalacji walk także dlatego, iż był głęboko przekonany, że dalsze walki będą skutkowały coraz większą liczbą ofiar po polskiej stronie. Na Śląsk wszak ciągle przybywały kolejne niemieckie oddziały i zaopatrzenie, a powstańcom brakowało wszystkiego. Z perspektywy czasu można uznać, że to była skuteczna strategia, jednak wówczas wielu buntowało się przeciwko postępowaniu dyktatora powstania, które otwarcie nazywano kunktatorstwem.

Kompania sztabowa


Napięcie rosło, nastroje części powstańców się radykalizowały, oczekiwali oni bowiem zdecydowanych rozstrzygnięć. Na tym tle w nocy z 29 na 30 maja doszło do buntu kompanii sztabowej Grupy Północ. W do dziś nie wyjaśnionych okolicznościach kompania sztabowa pod dowództwem podporucznika Szylinga odmówiła posłuszeństwa i ruszyła na Tworóg, w którym stacjonował sztab Grupy Północ. Przeciwko zbuntowanym powstańcom 30 maja wysłano pociąg pancerny, który rozbił zbuntowaną kompanię. W trakcie pacyfikacji buntowników rozstrzelano dwóch prawdopodobnych prowodyrów buntu.
Nie był to jedyny przypadek buntu w powstańczych szeregach. Po ustąpieniu z funkcji naczelnego komendanta wojsk powstańczych pułkownika Mielżyńskiego skupieni w sztabie Grupy Wschód opozycjoniści uznali, że to doskonały moment by narzucić Korfantemu swojego kandydata na tę funkcję.

Grupa Wschód


1 czerwca podczas narady w sztabie Grupy Wschód w Bielszowicach ustalono, że Korfantemu zostanie przedstawione ultimatum. Miał on albo zatwierdzić na stanowisko naczelnego komendanta kapitana Karola Grzesika, albo spiskowcy wprowadzą to w życie siłą.
2 czerwca spiskowcy przybyli do siedziby Naczelnej Władzy na Górnym Śląsku w Szopienicach i w burzliwej rozmowie próbowali wymusić na Korfantym akceptację nowego wodza naczelnego. Ten zorientował się, że oficerowie są gotowi targnąć się na jego życie, więc udał, że się zgadza. Grając na zwłokę Korfanty kwestionował kompetencje kandydata, a następnie wyznaczył mu 24 godziny czasu do namysłu. Chcąc nie chcąc niezadowoleni spiskowcy powrócili do swej kwatery w Bielszowicach. Tam następnego dnia 3 czerwca ogłosili naczelnym wodzem kapitana Grzesika.

Oszek kontratakuje


Sytuacja była niebezpieczna, bo część oddziałów uznała samozwańczą nominację Grzesika. Korfanty pod pozorem inspekcji schronił się w sztabie 1 Dywizji Wojsk Powstańczych majora Ludygi-Laskowskiego. Nad ranem 4 czerwca Korfanty przybył do kwatery buntowników i pod osłoną oddziału specjalnego Roberta Oszka i jego samochodu pancernego aresztował kilku spiskowców. Nie było wśród nich Grzesika i Grażyńskiego, ale jeszcze tego samego dnia stawili się oni dobrowolnie w Szopienicach.
Przywódców buntu niezwłocznie postawiono przed sądem, jednak 5 czerwca rozprawę przerwano i odłożono do września. Aresztowani uzyskali tymczasowe zwolnienie z aresztu.
Korfanty nie chciał ryzykować utraty autorytetu w wypadku gdyby buntownikom nie dowiedziono winy. Najwyraźniej w ocenie powstańczych prawników sprawa nie była jednoznaczna.

Kuszący wakat


Tymczasem w zamieszaniu pojawili się inni chętni do objęcia naczelnego dowództwa. 4 czerwca zachęcony wakatem na tej funkcji pułkownik Paweł Chrobok zorganizował naradę kilkudziesięciu powstańczych oficerów, których próbował namówić do wybrania go naczelnym komendantem. Oficerowie jednak odmówili.
6 czerwca na stanowisko naczelnego komendanta wojsk powstańczych powołał Korfanty podpułkownika Warwasa czyli Kazimierza Zenktellera, również Wielkopolanina, który pełnił tę funkcję do likwidacji powstania.

Odmowa powrotu na front

Opisane wypadki nie były jedynym przypadkiem niesubordynacji w powstańczych szeregach. 14 czerwca doszło do buntu 5. batalionu tarnogórskiego, wchodzącego w skład Podgrupy „Butrym” późniejszego 8. Tarnogórskiego Pułku Piechoty.
Batalion ten na skutek błędów w dowodzeniu poniósł ciężkie straty w czasie walk o Zębowice między 21 maja a 8 czerwca. Ponadto w trakcie walk powstańcy ostrzelali 3 tarnogórski batalion, który z tego powodu stracił 50 ludzi.
W trakcie walk miały miejsce przypadki nieudzielenia na czas pomocy rannym, którzy z tego powodu zmarli, nie dostarczono na czas amunicji. Wszystko to złożyło się na zniechęcenie i rozluźnienie dyscypliny co było efektem utraty zaufania do dowódców.
Podczas przebywania na odpoczynku w Zębowicach część batalionu w liczbie 35 osób odmówiła powrotu na front w rejonie Wolnego Kadłuba, gdzie 15 czerwca doszło do ostatniego większego starcia. Zbuntowanych powstańców aresztowano i odesłano do Lublińca.